Wino z kwiatów mniszka jest naprawdę dobre, ma złocistą barwę i jest też zdrowe. Pomaga w trawieniu, zawiera dużo minerałów soli mineralnych i ma właściwości oczyszczające.
Poprawia też nastrój i pogłębia relacje towarzyskie, przy nadużywaniu zawsze się można tłumaczyć, że pije się dla zdrowia.
Zachęcam do spaceru na łąki, które są teraz pełne żółtych kwiatów mlecza. Zbieranie kwiatów jest przyjemne, a przygotowanie wina nie zajmuje długo.
Ludzie wiosną zauważają, że spodnie się skurczyły, a wagi zepsuły. Chcą ćwiczyć, bo z nadmiernego jedzenia ciężej zrezygnować, ale ćwiczenia zwykle są nudne i męczące.
Warto więc pomyśleć o dodatkowej motywacji, dla wielu osób wino jest taką motywacją, skłania ich do tego, aby iść do sklepu albo pracy.
Pracę odradzam, bo zamiast godzinę pracować na wino, lepiej je zrobić w godzinę ćwicząc przy tym i rozwijając swoje talenty kulinarne.
Wina się robi prosto i zawsze wychodzą, o ile nie ma się za dużych oczekiwań.
Najczęstszym problemem jest to, że wino kwaśnieje i robi ocet, ale ocet tez jest przydatny w kuchni.
Przepis jest na 5l.
Polecam małe dymiony leniwym osobom, dzięki małej pojemności długo nie trzeba robić jednej rzeczy i można ją z radością skończyć.
Jeśli nie macie dymiona, to kupcie takie z większym otworem wtedy łatwiej się je czyści i wsadza owoce.
Mam kilka takich małych dymionów i cały czas coś w nich buzuje.
Zwykle mam mniejsze porcje owoców i mało czasu, ale jak ktoś ma więcej, to duże dymiony są wydajniejsze.
Proporcje
2,5 litra kwiatów
1 kg cukru
3 litry wody
2 cytryny ze skórkami (albo kwas cytrynowy 20 gram.)
1 pomarańcza i rodzynki (niekonieczne dodatki smakowe)
Mniszek lekarski zwany częściej mleczem albo dmuchawcami rośnie wszędzie, gdyż jest mało wymagająca. Trawa zwykle zagłusza mniszki, rosną więc na skraju przy drogach albo na koszonych trawnikach.
Zbieramy kwiaty najlepiej w piękny słoneczny dzień, spacerując gdzieś daleko od dróg i zanieczyszczeń. Interesują nas same płatki, można zbierać całe główki i później w domu je obrać lub na miejscu przycinać nożyczkami.
Kwiatki barwią na żółty kolor, jak ktoś nie lubi to lepiej zbierać w rękawiczkach. Uzbierałem garnek kwiatów bardzo szybko. Rozłożyłem je na dwie godziny na gazetach, aby wyszły robaczki.
Płatków nie płuczemy, żeby nie stracić pyłku i cennych rzeczy, które pszczoły pracowicie teraz zbierają.
Obieranie płatków z szypułek trwa niestety dłużej niż zbieranie, podobno jak się nie obierze, to wino ma gorszy smak. Ciężko mi to potwierdzić, bo pierwsze dwa robiłem z szypułkami i były bardzo dobre, zobaczę, jakie to będzie.
Płatki zalewamy wodą z cukrem i odstawiamy na dobę w garnku przykrytym tkaniną, żeby był dopływ powietrza.
Do wina można dodać cytryny pokrojone drobno razem ze skórkami, będzie wtedy dobrze fermentować i mieć lepszy smak.
Dodałem też pokrojoną pomarańczę i trochę winogron. Drożdży nie przygotowałem z lenistwa, ale zawsze mi coś fermentuje i przelewam trochę wina z namnożonymi już drożdżami.
Jeśli nie mamy drożdży, to od nich trzeba zacząć, gdyż mnożą się kilka dni, instrukcje są na opakowaniach.
Samo wino też powinno wystartować i po paru dniach zacząć fermentować, w powietrzu jest mnóstwo drożdży, które tylko czekają na taką okazję.
Odstany wywar przecedzamy i przelewamy do dymiona, ale tak, aby zostało trochę w nim miejsca, bo inaczej może wysadzić korek, jeśliby fermentacja była zbyt mocna.
Raz już miałem sufit cały w czarnej porzeczce, wyglądało to ciekawie.
Całość zamykamy korkiem z rurką i odstawiamy w ciemne ciepłe miejsce.
Ciemne, żeby zachować wartościowe substancje, a ciepłe, żeby drożdże lepiej się rozwijały.
Trzeba też sprawdzać, czy jest woda w rurce, bo jak będzie się dostawało powietrze do środka, to wino skwaśnieje i powstanie ocet.
Po kilku dniach pojawi się dźwięk bulgotającego wina, który jest bardzo przyjemny i relaksujący.
Wino po ustaniu fermentacji, można delikatnie zlać znad osadu do drugiego dymiona, przefiltrować i zostawić do leżakowania.
Leżakowanie w teorii jest bardzo korzystne, ale w praktyce moje wina ciężko pracują i nie mają czasu na leżakowanie.
Szybko zostają wypite bez zbędnego kontaktu z butelkami 😀
To kolejna roślina uważana za chwast, ludziom przeszkadza na trawnikach. Bardzo mnie to dziwi wygląda pięknie i do tego można z niego zrobić pyszne wino albo syrop na kaszel.
Pszczoły mają na nim używanie, a dzieci bawią się, puszczając dmuchawce. Walka z nimi skazana jest na porażkę, chyba że planujemy sobie zatruć okolicę albo wybetonować cały ogród.
Warto się z nimi zaprzyjaźnić i je pokochać. Z kwiatów mlecza robi się też bardzo skuteczny syrop na kaszel, który opiszę następnym razem.