Dzień jak co dzień znów ktoś podpalił łąkę.
Kiedyś myślałem, że to przypadkowe podpalenia, ale jak zobaczyłem źródła ognia regularnie co 15 metrów zmieniłem zdanie.
Ktoś płynął łódką i podpalał wały albo szedł brzegiem.
W mojej okolicy codziennie słychać syreny i gdzieś się pali często zapalają się od tego budynki.
Zdjęcia z poprzedniego tygodnia od dziesiątej do 17 się paliło. Czuć było fale ciepła po drugiej stronie Wisły.
Giną ślimaki dżdżownice motyle i inne owady, ptaki i małe ssaki pewnie też.
Nie użyźnia to ziemi ani nie wybija tak zwanych „chwastów”.
Ziemia się osusza giną małe organizmy a te które zostają nie są w stanie przetworzyć takiej ilości węgla i związać azotu.
Glina się wypala i wiąże w skorupę woda po niej spływa a nie penetruje ją wewnątrz.
Dżdżownic jest mało i nie ma kto rozdrabniać ziemi i i ziemia się wyjaławia.
Łąką się długo regeneruje po czymś takim.