Podróżowanie z miasta do miasta razem z ciemnią i portretowanie ludzi brzmi jak wspaniała przygoda.
Pewnie są jeszcze tacy ludzie, stare techniki tak szybko nie giną. Z pomocą sztucznej inteligencji stworzyłem, takie obrazy, które wyglądają jak klasyczne odbitki ze szklanych płyt fotograficznych. Modelki są egzotyczne, bo podróż w wyobraźni była daleka.
Technika ta zwana też mokrą płytą. Trudna pionierska technika z połowy XIX w. szklane płyty przygotowuje się tuż przed zrobieniem zdjęcia i od razu wywołuje je w ciemni.
Płyta jest pokryta kolodionem, czyli nitrocelulozą (wybuchowa substancja inaczej bawełna strzelnicza) rozpuszczoną w eterze (tak to ten usypiający płyn) i etanolu.
W tej zawiesinie pływają światłoczułe sole srebra. Po wyschnięciu ta płyta traciła właściwości światłoczułe.
Więc fotograf robił zdjęcia w swoim studiu albo jeździł wozem z ciemnią od miasta do miasta i robił odbitki na miejscu.
Bardzo szlachetna technika dająca piękne efekty. Dzięki równomiernemu szybkiemu naświetleniu obraz był wyraźny i szczegółowy, gdyż odbitka była robiona w skali 1:1.
Kolorystyka jest ciekawa, dodatkowo koloid był lekko płynny i dawał plastyczny malarski efekt.
Może kiedyś uda mi się zrobić takie zdjęcia nie jest to takie łatwe, te odczynniki są teraz kontrolowane, żeby ludzie z nich bomb nie robili.
Aparat można sobie zrobić, zwykłe pudełko z dziurką powinno wystarczyć. Trzeba mieć jeszcze dostęp do ciemni i dużo czasu na porażki.